19 października 2023

Leżący na Mokotowie Park Dolinki Służewskiej cieszy się dużą popularnością wśród warszawiaków. Przepływający przez niego potok oraz liczne stawy sprzyjają wypoczynkowi na świeżym powietrzu. Niewiele jednak osób zdaje sobie sprawę z tego, że jego historia ma również swój bardzo mroczny rozdział. Tuż po zakończeniu II Wojny Światowej komunistyczne władze masowo grzebały tam swych wrogów. Prawdopodobnie to właśnie tam zakopano ciało ks. Rudolfa Marszałka – chrystusowca i żołnierza Narodowych Sił Zbrojnych.

Początki.

Komorowice Krakowskie (obecnie dzielnica Bielska-Białej) – to tutaj w 1911 roku przychodzi na świat Rudolf Marszałek. Tu również wstępuje do Związku Harcerstwa Polskiego. Od tej pory harcerstwo zajmuje bardzo ważne miejsce w jego życiu. Zaangażowanie w ZHP skutkuje wysłaniem go w 1928 r. na Światowy Zlot Harcerstwa w Cambridge. Niesiony chęcią służby oraz pogłębienia relacji z Bogiem wstępuje również do sodalicji mariackiej.
Po zdaniu matury w 1931 roku jak wielu młodych mężczyzn rozpoczyna roczny kurs oficerski w Szkole Podchorążych Rezerwy Piechoty w Zambrowie. Skutkuje to skierowaniem na praktyki do elitarnego Pułku Strzelców Podhalańskich oraz awansem do stopnia podporucznika.
Jednak myśl o kapłaństwie wyniesiona jeszcze z sodalicji mariackiej była wciąż bardzo żywa. W 1932 roku Rudolf Marszałek wstępuje do Seminarium Zagranicznego Towarzystwa Chrystusowego dla Wychodźców (Towarzystwo Chrystusowe dla Polonii Zagranicznej) w Potulicach. Po siedmiu latach, w przededniu wojny, na kapłana wyświęcił go Prymas Polski, kardynał August Hlond.

„Opoka”.

Wybuch wojny spotkał księdza Marszałka podczas sprawowania funkcji kapelana poznańskiego 58. Pułku Piechoty. Później, kierując transportem rannych do Warszawy, bierze aktywny udział w jej obronie. Po upadku stolicy zostaje aresztowany przez Niemców, którzy przez miesiąc trzymają go na owianym złą sławą Pawiaku.

Traumatyczne przeżycia wojenne oraz więzienie nie łamią jednak młodego kapłana. Po wyjściu na wolność niemal natychmiast kontaktuje się z podziemną Organizacją Orła Białego. Pełni tam bardzo niebezpieczną rolę łącznika pomiędzy warszawskim dowództwem, a strukturami terenowymi. Nawet przez pewien czas zostaje mianowany dowódcą jednej z nich, gdzie otrzymuje pseudonim „Opoka”. Jak widać, ksiądz Marszałek nie zapomniał o tym, czego się uczył na szkole podchorążych.

Wiosna 1940 roku przyniosła dla niego rosnące zagrożenie dekonspiracji. Zostaje aresztowany podczas próby przebicia się do Francji, na granicy niemiecko-węgierskiej. Trafia do obozu Mauthausen-Gusen. Jednak i tutaj Opatrzność czuwała nad księdzem Rudolfem – w 1942 zostaje z niego zwolniony.

U boku Flamego.

Po powrocie do okupowanej Polski zaciąga się w szeregi Armii Krajowej, gdzie jako kapelan służy do 1945 roku – czyli do końca wojny. „Opoka” zdaje sobie jednak sprawę, że koniec jednej okupacji oznacza początek drugiej. Po rozwiązaniu AK zaciąga się do struktur śląskiego okręgu Narodowych Sił Zbrojnych jako kapelan VII okręgu NSZ. Pełni też funkcję kuriera między strukturami krajowymi NSZ, a słynną Brygadą Świętokrzyską, która po licznych perypetiach i heroicznej walce przebiła się amerykańskiej strefy okupacyjnej. Jego dowódca, kpt. Henryk Flame „Bartek” zdawał sobie sprawę z coraz mocniej zaciskającej się pętli wokół jego oddziałów. Przy braku wsparcia z zachodu, rozbicie jednostek NSZ w kraju było już tylko kwestią czasu. Z pomocą znakomitego doświadczenia ks. Marszałka jako kuriera postanowiono ewakuować partyzantów do Norymbergi. Niestety na skutek głębokiej infiltracji jednostki przez agentów UB, plan ten nie powiódł się.

W rękach „polskiej bestii Stalina”.

Józef Różański (Józef Goldberg) nie bez powodu cieszył się ponurą sławą największego sadysty komunistycznego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Ślepo oddany radzieckim dygnitarzom bez oporów stosował podczas „śledztw” tortury. To właśnie w jego ręce dostał się „Opoka”, którego zadenuncjował konfident 12 grudnia 1946 roku w Chorzowie. Brutalne przesłuchania trwały aż do sierpnia 1947r.
Niedługo później nastąpił pokazowy proces, szeroko relacjonowany przez ówczesne media. Miała to być kolejna odsłona walki władzy ludowej z „reakcyjnym” Kościołem. W jej wyniku sąd skazał ks. Rudolfa Marszałka na śmierć. Wniosek adwokata o ułaskawienie został odrzucony przez Bolesława Bieruta słowami:

„Zważywszy na zbrodniczą, wysoce szkodliwą dla Państwa Polskiego, działalność skazanego oraz jego fanatyczną nienawiść do ustroju Demokracji Ludowej uważam, że na ułaskawienie nie zasługuje”

 

Wyrok śmierci na niezłomnym kapłanie został wykonany 10 marca 1948 roku o godz. 21 55. Niech o katach księdza Marszałka świadczy fakt, że odmówiono mu nawet spotkania z kapelanem przed egzekucją.
Do dziś do końca nie wiadomo, gdzie pochowano jego zwłoki. Wiele wskazuje na okolice opisywanego we wstępie parku. To tam pozbywano się ciał z więzienia Mokotowskiego w Warszawie. We wspólnych, bezimiennych mogiłach leżeli obok siebie niemieccy zbrodniarze wojenni oraz polscy bohaterowie.