Aktualna sytuacja po tragicznej majowej powodzi w brazylijskim stanie Rio Grande do Sul.
Minęły dwa miesiące od spłynięcia wody powodziowej w brazylijskim stanie Rio Grande do Sul. Najpierw rodziny, wspólnoty kościelne rozpoczęły usuwać ze swoich mieszkań, domów, świątyń to wszystko, co zostało zniszczone przez wodę i było układane na chodnikach ulic, aby ciężarówki wynajęte przez administrację municypalną wywoziły te rzeczy poza miasto (tu myślę o stolicy stanu, gdzie mamy Polski Kościół). Podobnie było w innych miastach, osadach, koloniach w interiorze, dotkniętych tą największą katastrofą w historii tego stanu. Kolejny etap prac, to mycie, czyszczenie pomieszczeń sakralnych, czy mieszkalnych. Tutaj pojawia się problem z odnawianiem tych budynków, które uległy uszkodzeniom. Na to potrzebne są już znaczące środki finansowe.
Wychodząc (o ile nie padają ulewne deszcze), kilka razy w tygodniu na ulice w regionie, gdzie mamy naszą polonijną świątynię i gdzie nad jej zakrystią mam skromne mieszkanie, dostrzegam, że ludzie mający pewne fundusze zdążyli już w tym okresie odrestaurować i odmalować sklepy, apteki, domy parterowe, czy mieszkania na parterze w blokach, do których również dostała się woda powodzi w maju br.
Jednak spotykam pokaźną liczbę domów parterowych, małych zakładów, sklepów, gdzie wszystko jest zamknięte i w ogóle nie są prowadzone prace remontowe. To znak, że ich właściciele nie mają funduszy na przeprowadzenie koniecznych prac remontowych.
Brazylijski rząd federalny przyznał tym wszystkim, którzy byli zmuszeni opuścić swoje mieszkania i byli ewakuowani przez straż pożarną policji wojskowej, wsparcie finansowe w wysokości 5.100,00 reali (co wynosi dzisiaj mniej więcej tysiąc dolarów amerykańskich) na jedną rodzinę, czy osobę, jeżeli mieszkała sama, tak jak ja dla przykładu!
Obserwując obecną sytuację, kiedy mamy jeszcze okres zimowy i niskie temperatury, to jest najtrudniejszy czas dla tych wszystkich, którzy stracili wszystko, włącznie ze zniszczonymi domami. Cóż napisać o ludziach bezdomnych, którzy po powodzi powrócili do naszej dzielnicy i nadal mieszkają na ulicach i nocami śpią przed budynkami, gdzie jest jakieś zadaszenie. Jak oni potrafią spędzać noc przy niskich temperaturach, czy w padającym ulewnym, zimnym deszczu?
Jest to kwestia nierówności i problemów społecznych tego kraju, w którym już żyję 45 lat. Nie potrafię zrozumieć, że przy takim bogactwie dóbr naturalnych, rozwiniętym przemyśle, produkcji rolnej będącej w stanie wyżywić drugie tyle co liczy obecna populacja wynosząca ponad 200 milionów mieszkańców, nadal jest tylu biednych, bezdomnych, z niewystarczającą pomocą w przypadku jakiejś tragedii, np. spowodowanej żywiołem…
Tekst: relacja ks. Zdzisława Malczewskiego SChr (opracowanie: zespół Fundacji kard. A. Hlonda).