Tragedia rozbiorów dotknęła nie tylko szlachtę, ale też wielu mniej uprzywilejowanych mieszkańców I Rzeczpospolitej. Wyobcowanie ekonomiczne oraz prześladowania ze względu na pochodzenie i wyznanie w równie dużym stopniu dotyczyły również chłopstwa i mieszczaństwa. O ile jednak najbogatsi wybierali do mieszkania takie kraje jak Wielka Brytania, Francja lub Włochy, o tyle ubożsi często udawali się znacznie dalej, np. do Brazylii.
Na podbój Nowego Świata.
Tereny Brazylii w XVII w. były nadal białą plamą na większości map. Zdawano sobie już jednak sprawę z ich olbrzymiego potencjału. Swojego szczęścia w ich podboju postanowili spróbować Holendrzy. Na ich służbę zaciągnął się Krzysztof Arciszewski – pierwszy „udokumentowany” Polak na tych ziemiach oraz twórca nowoczesnej polskiej artylerii. Następne polskie wizyty w tym stuleciu miały charakter jedynie podróżniczy – Rzeczpospolita mimo licznych wojen nadal była dość bezpiecznym miejscem dla swoich mieszkańców. Sytuacja jednak wkrótce uległa zmianie.
Rozbiory skazały wielu Polaków na przymusową emigrację. Popularnym kierunkiem w tamtym okresie stała się właśnie Brazylia – co ciekawe, przyciągała ona głównie ludność wiejską. Często w daleką podróż za ocean udawały się całe wsie.
Brazylijska gorączka i „wybielanie”.
Władze Brazylii kłady duży nacisk na ściągnięcie jak największej ilości białych Europejczyków, których uważały za znacznie bardziej wartościowych od licznej populacji byłych niewolników. Zaoferowano przy tym niezwykle korzystne warunki. Można było osiedlać się całymi wioskami, przy całkowitej wolności wyznania. Powstały w ten sposób całe klucze polskich wsi i to w rozumieniu dosłownym. Mówiono w nich po polsku, obchodzono polskie święta, nawet architektura była bardzo zbliżona do tej z rodzinnego kraju.
W latach 1890-1914 przybyło do Brazylii ponad 100 tys. Polaków – zjawisko to nazwano „gorączką brazylijską”. Te znakomite dla emigrantów warunki zostały przerwane w 1938 roku. Wtedy prezydent Brazylii Getulio Vargas zaczął wprowadzać nacjonalizację Brazylii. Zamykano szkoły, w których nie wykładano w języku portugalskim, wprowadzono również dobrze znaną Polakom zasadę z zaborów – zakaz używania rodzimego języka. Wszystko to spowodowało wśród naszych rodaków zanik świadomości narodowej i religijnej.
Dla Boga i Polonii.
Zaistniała sytuacja wzbudzała coraz większe zaniepokojenie wśród władz kościelnych. Paradoksalnie pomocny okazał się brak brazylijskich księży do posługi wśród wielkiej rzeszy brazylijskich katolików. Konieczne okazało się przekazywanie parafii zakonom misyjnym oraz zagranicznym kapłanom. W ten właśnie sposób w Brazylii pojawili się pierwsi Chrystusowcy. 2 stycznia 1958 r. do pracy duszpasterskiej przybył ks. Czesław Czartoryski. Później, jeszcze w tym samym roku dołączyli do niego ks. Stanisław Nowa, ks. Zygmunt Wojda oraz ks. Józef Wojda. Nowoprzybyli księża spotkali się jednak ze swego rodzaju „ścianą”. Lokalne duszpasterstwo było całkiem dobrze rozwinięte, a „brazylijscy Polacy” nie odczuwali zbytniej potrzeby polskich kapłanów.
Z czasem jednak, dzięki aktywnej działalności Chrystusowców, sytuacja zaczęła ulegać zmianie. Widząc dobre owoce ewangelizacji polskiej diaspory, bp. Piotr Fedalto podarował Towarzystwu Chrystusowemu teren pod budowę nowego domu zakonnego w stolicy stanu Parana – Kurytybie. Miasto to do dziś posiada jedną z najliczniejszych polskich populacji na świecie.
Obecnie Towarzystwo Chrystusowe dla Polonii Zagranicznej otacza swoją opieką 19 parafii i kapelanii w Brazylii. Liczne działania księży wspierające rozwój polskiej kultury w Brazylii sprawiły, że życie religijne oraz język polskich wśród emigrantów znów są żywe.