Mąż stanu, prymas i kardynał, nieomal prezydent, duchowy ojciec Polaków podczas zawieruchy II Wojny Światowej – z tymi określeniami najczęściej kojarzona jest postać kardynała Augusta Hlonda. Rzadziej natomiast wspomina się o promowaniu przez niego modlitwy różańcowej, a była ona jednym z głównych wyznaczników nauczania i duchowości wielkiego kardynała.
Z różańcem w ręce.
Podczas swojej posługi kardynał Hlond praktycznie nie rozstawał się z różańcem. Codziennie odmawiał 3 jego części mimo wielkiego natłoku obowiązków – każdą odpowiednio przed pracą, popołudniu oraz wieczorem przed snem. Modlitwę tą zwykł nazywać „maryjnym płaszczem przed Bożą karą”. Liczni świadkowie widywali Prymasa podczas odmawiania różańca w trakcie spacerów i podróży służbowych. Sam również gorąco nakłaniał do codziennej różańcowej modlitwy w każdym polskim domu w intencji Ojczyzny. Wskazywał również na to, by brały w tym udział całe rodziny, szczególnie dzieci, gdyż zdawał sobie sprawę, że wpojenie tego zwyczaju za młodu sprawi, że wejdzie to w bardzo zdrowy dla ducha nawyk.
Pod opieką Niepokalanej.
Wrzesień 1939 roku położył kres dotychczasowej działalności Prymasa. Zmuszony okolicznościami i ranny ewakuował się do Rumuni, a następnie do Włoch i Lourdes ( o tym, jak tam trafił pisaliśmy TUTAJ). Trudno nie zauważyć tej cudownej symboliki. Wielki orędownik kultu Najświętszej Maryi Panny trafia do miejsca jednego z Jej najdonośniejszych objawień.
Tam też zapisał w swoim dzienniku:
„Przyjdzie dla Polski dzień, w którym wszyscy odstąpią od niej i zostanie sama, aby się wypełniła wola Boża a wtedy miłosierdzie okryje ją całą. Polska to naród wybrany od Boga do wielkiego posłannictwa, dlatego oczyści go Bóg przez cierpienie. Bóg ześle Polsce pomoc swoją ze strony, z której nikt się nie spodziewa; wszyscy co wiele myślą i radzą, nic nie zrobią, bo inne są zamiary Boga”
(źródło: ks. Ks. Rafał J. Sorkowicz SChr)
Pobyt Augusta Hlonda w Lourdes brutalnie przerwali Niemcy, dokonując jego aresztowania i przeniesienia do zwykłego więzienia na terenie Rzeszy. Mimo to uniknął on śmierci, co wcale nie było takie oczywiste. Maryja wciąż czuwała nad swoim sługą
Przywrócić ducha Ojczyźnie.
Kardynał doczekał we względnie dobrym zdrowiu wyzwolenia w 1945 roku. Niemal od razu rozpoczął starania o powrót do Polski. Spotkało się to jednak z dużym protestem Rządu Londyńskiego. Obawiano się, że komuniści mogą go aresztować lub co najmniej inwigilować. Mimo to Prymas postawił na swoim.
Sytuacja, jaką zastał była niezwykle trudna. Ludność była zmęczona i zniechęcona wojennym terrorem oraz praktycznie nową okupacją, teraz sowiecką, chociaż pod oficjalnymi „polskimi” rządami. Brakowało kapłanów, a wiele świątyń leżało w gruzach.
Dostrzegając wielką potrzebę pociechy dla narodu oraz oddania go w dobrą opiekę, August Hlond rozpoczął dyskretne przygotowania do poświęcenia Polski Najświętszemu Sercu Maryi Panny.
Starania te, mimo licznych przeszkód mnożonych przed komunistyczne władze, zostały uwieńczone sukcesem. 8 września 1946 roku na Jasnej Górze prymas i kardynał Hlond poświęcił Polskę Maryi.
(szerzej o tym wydarzeniu pisaliśmy w poprzednim artykule)
Proroctwo na łożu śmierci.
Jesień 1948 przyniosła znaczne pogorszenie i tak już słabego zdrowia u kard. Hlonda. Mimo to jeszcze 10 października podczas jednego z ostatnich przemówień podkreślał:
„Polska nie zwycięży bronią, ale modlitwą, pokutą, wielką miłością bliźniego i różańcem. Trzeba ufać i modlić się. Jedyną broń, której Polska używając odniesie zwycięstwo – jest Różaniec.”
Nieco ponad tydzień później był już przykuty do łóżka. W przeddzień swojej śmierci, 21 października 1948 roku wygłosił swoje najbardziej znane słowa, często nazywane jego proroctwem:
„Zwycięstwo gdy będzie, będzie zwycięstwem błogosławionej Maryi Dziewicy.”
Następnego dnia kardynał August Hlond odszedł w pogodzie ducha.